Najpierw z trzcinowej głębi
dolatuje żwawy śpiew
po nutotrzaskach jak w zdezelowanym odbiorniku radiowym
poznaję podróżniczka,
ale dopiero gdy słońce zaorze mgłę,
na wiechciu trzcin ląduje szarawy ptak z klejnotem na piersi
i klika poranne kuranty
w towarzystwie kląskania mojego aparatu
Brak komentarzy