Gdyby był to tylko podręcznik fotografowania krajobrazu nie pisałbym o nim. Choć zebrane przez Autora informacje są bardzo użyteczne w fotografii pejzażowej. Moim motywem zakupu była bliska mi „sympatia” Tima do bycia w terenie. Czuje się ją tylko między wierszami, bo Jego podręcznik w warstwie tekstowej pozostaje ściśle podręcznikiem.

Ale same zdjęcia… Sto kilkadziesiąt fotografii to małe (a niektóre duże) dzieła sztuki. Nie znam drugiego podręcznika fotografii krajobrazowej czy przyrodniczej wypełnionego samymi bardzo dobrymi zdjęciami; żadnych wypełniaczy. A przejrzałem kilkadziesiąt innych podobnych podręczników – amerykańskich, angielskich, francuskich, niemieckich, polskich.

I właściwie dla samych zdjęć kupiłem tę książkę. Pięknych zdjęć pięknego pejzażu Ameryki Północnej. Fotografia pejzażowa jest mi bowiem najbliższa. A fotografów amerykańskich cenię najbardziej. W moim wewnętrznym rankingu w pierwszej piętnastce fotografów pejzażowych świata znajduje się aż dziesięciu Amerykanów (notabene Tim Fitzharris plasuje się u mnie w drugiej amerykańskiej piątce:-)

Kilka zdjęć z omawianej książki robi na mnie wielkie wrażenie: jesień przyprószona pierwszym pudrem śniegu w Górach Elk w stanie Kolorado, jesienne klony z Gór Kaskadowych w stanie Waszyngton (moje zdjęcie nr 1), Taras Minerwa o zmierzchu w Parku Narodowym Yellowstone oraz zdjęcia z okładki – Góry Ruby w Parku Narodowym Olympic. Wracam co jakiś czas do tych i innych zdjęć Tima Fitzharrisa…